czwartek, 25 listopada 2010

Wyprawa

[...]Chłopak złapał się szczebli drabiny i wspiął się aż do płyty, nie widząc czułego spojrzenia, któryp odprowadziła go Camille i które bez wątpienia spodowałoby. że pofrunąłby do wyjścia jak na skrzydłach.[...]
-Ja tak nie sądzę. Jestem tego pewna.
-Genialnie!-zawołał z przekonaniem. - A gdybyśmy ruszyli od razu? Nic nas już tutaj nie trzyma.
-Owszem, ja mam coś jeszcze do powiedzenia.
-No to mów.
-Salim?
-Tak?
-Ja też!
Szeroki, niedfowierzający uśmiech odmalował się na twarzy chłopaka, ale Camille już złapała go za rękę.
Nie rozległ się żaden hałas.
Nie rozbłysło żadne światło.
W uliczce nie było już nikogo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz