piątek, 19 listopada 2010

What's my name

Pobawmy się w miłość. To taka gra bez zasad, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Nikt nie dba o to, aby zachowywać się fair wobec innych. Wygrywa ten, kto szybciej pokocha. Co za bezmyślna gra! Udawana i nieszczera. Na dodatek jest jak nałóg. Potrafi nieźle wciągnąć, a konsekwencje tego dają się we znaki. Ciągle chcesz więcej i nie potrafisz nad sobą zapanować.
Przeskakujesz kolejne pola, tak zwane "etapy" miłości. Czasem zdarzy się coś i możesz zrobić kolejne dwa kroki w przód, a czasem los podcina Ci skrzydła i cofasz się do tyłu. Czasem na Twojej drodze stają przeszkody, które pełna poświęcenia starasz się pokonać. Miłość zabiera nam czas, pieniądze, przyjaciół, czasem nawet zdrowie. Miłość to straszny demon. Chwilami kusi Cię tak bardzo, że stajesz się innym człowiekiem. Udajesz inną osobę. Kontrolujesz samego siebie. Swoje zachowanie, swoje słowa, ruchy, myśli... Udajesz kogoś innego, by nie popełnić błędu. Miłość to tylko gra. Gra aktorska, w której przybierasz wymyśloną przez siebie rolę. Zakładasz maskę i igrasz z uczuciami. Teraz, gdy wychodzisz na scenę, dajesz z siebie wszystko, zauważasz, że coś jest nie tak. Zapomniałaś swego scenariusza, tego którego sama wyskrobałaś na ścianach nędzy i rozpaczy. Mimo gniewu, który tłumisz w sobie, na twarzy pojawia się łza rozczarowania, która gasi ogień pożądania. Kryjesz się. Zamykasz oczy i po cichu cierpisz. Słyszysz jak Twoje złamane serce kryszy się na małe kawałeczki. Boli Cię. Ale tak na prawdę co Cię boli? Pęknięte serce? Nie... Bo to tylko udawany ból. Błacha wymówka. Może Twoja skrzywdzona duma? Samotność? Poczucie przegranej? Otrzyj te łzy. Zapomnij. Wstań i idź przed siebie, bo gra toczy się dalej.


Nie moje słowa. Niestety, nie potrafię tak dobrac słów, jak ona. Jednak, gdy to czytam, wszystko do mnie wraca. Zrobiłam tak, jak powinna skończyc sie ta gra. Chyba ja wygrałam. Kiedy zagramy w nią znowu?
M&M

1 komentarz: